Zajeżdżamy do „balijskiego domu”. Rodzina naszego przewodnika Kerta znalazła swój własny sposób na biznes. Udostępniają swój dom jako punkt zwiedzania.
Obecnie tubylcy zarabiają na turystach, zanim się pojawili, a wraz z nimi dolary i dobra jakie można za to nabyć, byli samowystarczalni. Żywili się tym, co rośnie wokół nich, śpiewali i byli – i to było kwintesencją życia.
Świat idzie do przodu ( czy to dobrze, czy to niedobrze- kto to wie ;)), poszerzają się horyzonty i zmienia sposób życia i bycia. I taki właśnie sposób okazał się opłacalnym i wygodnym dla obu stron. Dzięki temu nasz przewodnik spotkał się z bliskimi, a my spokojnie mogliśmy podejrzeć ich architekturę codzienności.
Drewniane, zadaszone podwyższenia na planie kwadratu. Oto pokój. Jeden wyposażony w łóżko, a drugi, znajdujący się 20 m dalej, służący jako pracownia. Między nimi ścieżki dające poczucie przestrzeni i zieleń, kwiaty, drzewa owocowe, kaktusy i olbrzymie krotony – nie w doniczkach : )
Co poniektórzy zaszli w stronę kuchni, gdzie na drewnianych ławach spoczywały zielone, krótkie banany , granaty , kokosy, ananasy i liście palmowca, z których wyplatane są talerze. Smaki ZACHWYCAJĄ. Ciekawym widokiem były otwierające się ze zdumienia oczy w towarzystwie przytakującego gestu głową. Przyzwyczajeni do smaku „naszych” bananów, daliśmy się zaskoczyć! HA!
WILLE
Dla kontrastu balijskich wsi, można napotkać przepiękne wille. Bardzo miłym jest moment, w którym wchodząc na jakąkolwiek posiadłość- jesteś na niej witany z otwartymi rękoma i śnieżnobiałym (jakkolwiek absurdalnie to brzmi) uśmiechem i jasnymi od wewnętrznego światła oczami. Będąc w Ubud przypadkiem weszłam do jednej z takich rezydencji. Jak widzicie na zdjęciach układ pozostaje dokładnie ten sam. Otwarty z każdej strony, zadaszony kawałek podłogi na planie kwadratu. Z tą jedynie różnicą, że zamiast pracowni rzemieślniczej, znajduje się lobby recepcji, a w sypialni przy łóżku stoi telewizor plazmowy. Niby to samo, a jednak ; )
EMOCJE W DREWNIE
A że apetyt rośnie w miarę jedzenia…
Nasyceni sobą nawzajem i owocowymi delicjami, wybraliśmy się do miejsca powstawania tutejszego rzemiosła. Rzeźbione z drzew hibiskusa (naturalnie dwukolorowe drewno- zdjęcie hibiskus rzeźba), jak i hebanowe i mahoniowe. I tu znów zachwyt- ława, która wykończona jest sylwetką kobiety… ale jaką- pełną namiętności i akceptacji dla swojej seksualności… z resztą sami zobaczcie.
Tak pełne wyrazu rzeźby odzwierciedlają kult dla Sziwy i Shakti – boga i bogini seksualności drzemiącej i czekającej na rozbudzenie w każdym z nas.
Posągi Buddy, które uśmiechając się do Ciebie, powodują, że i ty zaczynasz się uśmiechać w swoim środku. Magia? Czy po prostu czysty odbiór sztuki, nie tylko jako efektu końcowego w postaci statuetki, ale energii i wibracji jaką czujesz gdy obcujesz z tym przedmiotem. To zupełnie tak, jakby spokój i zaangażowanie w kreację rzemieślnika promieniowała na oglądającego dzieło końcowe.
Wyobraźcie sobie jak siedziało się na krzesłach w kształcie dłoni, przy stole, którego fundamentem była para kochanków… polecam